Przedstawiamy inspirujące case study o Calvi, 8-letniej klaczy rasy małopolskiej, która przeszła niezwykłą drogę adaptacji i transformacji. Zaczynała z trudnościami adaptacyjnymi, nadpobudliwością i wyraźnymi oznakami stresu, szczególnie przy próbach odseparowania od stada. Jej reakcje na codzienne czynności, takie jak czyszczenie czy siodłanie, były wyzwaniem, wprowadzającym element ryzyka dla wszystkich zaangażowanych. Poniższy tekst nadesłany przez właścicielkę.
CALVI, KLACZ, 8 LAT, RASA MAŁOPOLSKA, USPOKOJENIE
HISTORIA:
Opis dotyczy klaczy małopolskiej o imieniu Calvi, urodzonej w 2016 roku. Od trzeciego roku życia zamieszkiwała ona w przydomowej stajni, w której konie były utrzymywane w systemie boksowym. Latem spędzały wiekszość dnia na dość ubogim w trawę pastwisku, a zimą wychodziły na kilka godzin dziennie na błotnisty wybieg obok stajni. Pasza objętościowa była przez cały rok wydzielana każdemu koniowi w ilości ¼ kostki rano i wieczorem. Mieszkańcami stajni były konie starsze bądź wyeksploatowane pracą w rekreacji, więc też mało chętne do wchodzenia w jakiekolwiek interakcje między sobą. Calvi została zajeżdżona przez swoją właścicielkę najlepiej jak to ona potrafiła w tamtym czasie i przez kolejne lata sprawdzała się jako koń do jazdy w tereny oraz po placu. Od zawsze była elektrycznym, koniem, który „widzi wszystko” i potrafi reagować na bodźce z otoczenia w ekspresowym tempie. Od zawsze również wymagała dużej ilości ruchu i poświęconej uwagi. W sierpniu zeszłego roku przyszła dla Calvi pora na zmiany – przeprowadzkę do stajni wolnowybiegowej. Decyzja ta była podyktowana chęcią poprawienia jej warunków życiowych. w nowym domu czekały na nią ogromne, obfite pastwiska oraz stado pełnych życia, ciekawskich koni w różnym wieku. Od tego momentu zaczęłam ją oficjalnie dzierżawić, chociaż znałyśmy się już o wiele wcześniej. na początku wydawało się, że Calvi dobrze przechodzi proces adaptacji do nowych warunków i nie sprawiała większych problemów.
OBJAWY PROBLEMU:
Dopiero w okolicy października zaczęły się pojawiać sytuacje, w których klacz wpadała w panikę przy próbie odłączenia jej od stada w celu zabrania jej na spacer, lonżę lub przejażdżkę. Dawała upust swoim emocjom poprzez wchodzenie w nas, gwałtowne obracanie głowy w stronę innych koni, wyrywanie się, a przy próbach utrzymania jej na uwiązie nie miała oporów przed kopaniem. Jeśli już udało nam się ją wyprowadzić z pastwiska to kończyło się to często przepalonymi od uwiązu dłońmi lub rękawiczkami i zmęczeniem spowodowanym tymi przepychankami. Przy czyszczeniu czy siodłaniu pozostawała czujna, napięta i gotowa do ucieczki w każdej chwili. Wielokrotnie wystarczył moment, żeby się odsadziła, zerwała kantar i uciekła oczywiście w stronę swojego nowego stada.
METODY RADZENIA SOBIE Z PROBLEMEM:
Mijał miesiąc za miesiącem, w trakcie których razem z właścicielką Calvi nie ustawałyśmy w poszukiwaniu rozwiązań naszego coraz to mocniej doskwierającego problemu. Odwiedzałyśmy naszą podopieczną i spędzałyśmy z nią czas na pastwisku. Niestety zdarzało się, że zostawałyśmy potraktowane z obojętnością, a nawet z niechęcią. na krótko pewną poprawę przyniosło nagradzanie w postaci smaczków, lecz nie końca umiejętne stosowanie tej metody poskutkowało rozwinięciem się u Calvi nawyku wymuszania i „obszukiwania kieszeni”. Dodatkowo niesprzyjające warunki pogodowe stale utrudniały nam zapewnienie klaczy wystarczającej dawki ruchu. Jazda czy lonżowanie na śliskim podłożu zwłaszcza tak płochliwego konia mogło się skończyć kontuzją którejś ze stron. Wtedy to musiałam przyznać sama przed sobą, że pogłębiający się problem przerasta moje umiejętności. na szczęście z pomocą przyszła właścicielka stajni, mająca większe doświadczenie oraz znająca sposoby postępowania z tak trudnymi przypadkami. Stosuje ona z powodzeniem m.in. metody zaczerpnięte ze szkoły Monty’ego Robertsa. Zaczęłyśmy od powrotu do podstaw, czyli budowaniu relacji opartej na wzajemnym szacunku oraz na wyznaczaniu granic. Wspólna praca zaczęła powolutku przynosić długo wyczekiwane efekty, a rosnącą frustrację i łzy zastapiła satysfakcja i nadzieja. Jednak nadal zachowanie Calvi pozostało dość nieprzewidywalne, a jej reakcje na bodźce wydawały się nadmierne. Nawet jeśli już wielokrotnie była oswajana z jakimś obiektem to i tak płoszyła się w najmniej odczekiwanym momencie. ta pobudliwość nadal utrudniała codzienne czynności tj. uwiązanie do barierki, czyszczenie, siodłanie, przeprowadzenie wzdłuż tui zasadzonych koło placu i stwarzała dla nas zagrożenie. Tego typu zachowania ulegały wyraźnemu wzmocnieniu podczas wiatru. Zdaję sobie sprawę, że wietrzna pogoda ogólnie powoduje u koni pewnien niepokój, lecz w przypadku Calvi ten niepokój narastał do niewyobrażalnego, niemożliwego do opanowania poziomu. Dokładnie na takim etapie pojawiła się potrzeba wsparcia naszej klaczy w wyciszeniu emocji, z którmi nie była w stanie samodzielnie sobie poradzić. Naszą uwagę przykuł preparat Hepmqualizer. Wg opisu ten środek wydawał się w 100% odpowiadać potrzebom Calvi, więc postanowiłam sprawdzić go w praktyce.
EFEKTY STOSOWANIA HEMPQUALIZER:
Na pierwszą próbę wybrałam dość wietrzny, pochmurny dzień. Zgodnie z założeniem podałam Calvi 3ml Hempqualizera bezpośrednio do pyszczka na pastwisku, także w miejscu gdzie czuje się bezpieczna. Z początku napotkałam z jej strony na opół, lecz po oswojeniu z tubostrzykawką udało się prawidłowo zaaplikować olejek. Została na pastiwsku, a po upływie około 40 min wróciłam, aby ocenić jej samopoczucie. Już na pierwszy rzut oka można było spostrzec jej spokojniejsze spojrzenie i lużniejsze niż zazwyczaj chrapy oraz dolną wargę. Kolejne pozytywne zmiany w jej zahowaniu odnotowałam podczas lonżowania na polu obok stajni. Obiekty, które do tej pory wzbudzały w niej panikę (np. samochód wyjeżdzający zza tui nasadzonych wzdłóż pola) tym razem spotykały się jedynie z lekkim strachem. Reakcje były wyrażnie mniej gwałtowne, a klacz szybko wracała do rozlużnienia (opuszczanie głowy, przeżuwanie). Praca z ziemi była relaksująca i przyjemna dla obu stron. Dwa dni później powtórzyłam aplikację, która tym razem poszła już odrobinę sprawniej. po odczekaniu około godziny zabrałam się za czyszczenie i siodłanie Calvi na placu do jazdy. w budynku obok trwa remont, a duże poruszenie związane z tym remontem niejednokrotnie uniemożliwiało mi spokojne oporządzenie konia. Dzięki zastosowaniu Hempqualizera żadne „dziwne” hałasy nie przeszkodziły mi w przygotowaniach. Calvi w prawdzie była czujna, ale też i rozsądna. Zero nerwowego dreptania w miejscu, zero odsadzania, zero ucieczki. Emocje wzięły górę podczas wyjazdu w teren, kiedy to była mocno poruszona i brykająca przy galopach, lecz myślę że przy zapewnieniu jej większej ilości ruchu ta sytuacja również zostanie opanowana. w tym dniu zastosowanie Hempqualizera zdecydowanie usprawniło przygotowanie konia, dzięki czemu mogłam poświęcić więcej czasu oraz energii na jazdę. Na następny dzień zaplanowałam jazdę po placu. Calvi jest obecnie zupełnie roztrenowana, więc nie wymagam od niej niczego więcej poza poruszaniem się swobodnie w trzech chodach – byle tylko bez spięć, spłoszeń, wyrywania itp. i tym razem, oczywiście po podaniu klaczy Hempqualizera, nasza współpraca układała się wyjątkowo satysfakcjonująco. nie pamiętam kiedy ostatnim razem podczas jazdy Calvi była tak wyciszona i skupiona. Podsumowując, działanie Hempqualizera wpłynęło pozytywnie na zachowanie nadpobudliwej Calvi. Preparat pomaga w wyciszeniu i osiągnięciu skupienia, jednocześnie nie powodując otumanienia.
Comments